Zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańcom budynku jest obowiązkiem zarówno administratorów oraz wspólnot mieszkaniowych, jak i właścicieli budynków, wynikającym z przepisów prawa. W okresie grzewczym, w zimie, największym zagrożeniem są zatkane kominy i źle działające wentylacje.
Jakakolwiek usterka w ich przypadku może być tragiczna w skutkach, ponieważ może się wiązać z zatruciem czadem. Co roku zbiera on, niestety, swoje śmiertelne żniwo. Do starannego sprawdzenia kominów i całości systemu wentylacji niezbędny będzie kominiarz. Nie warto oszczędzać na jego usłudze – od niej zależy zdrowie i życie zamieszkujących budynek!
Prawo budowlane w rozdziale 6 art. 62 nakłada na właścicieli obowiązek dokonywania okresowej kontroli stanu technicznego budynku i instalacji, zgodnie z przepisami zawartymi w rozporządzeniu ministra infrastruktury, dotyczącym „Warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie”. Okresowa kontrola wentylacji powinna obejmować sprawdzenie jej wydajności i ilości wymian powietrza.
Specjaliści zauważają, że efektywność systemu wentylacji mechanicznej może się zmniejszyć, jeśli użytkownik budynku np. zmieni aranżację pomieszczeń, co może wpłynąć na opory ruchu i przydławić przepływy powietrza. Innego rodzaju problemy wiążą się z nieregularnie wymienianymi filtrami w rekuperatorze. Gdy będą pracować zanieczyszczone, ich wydajność może zmniejszyć się nawet o 30%.
To samo dotyczy czerpni i wyrzutni. Pozostające na nich zabrudzenia powodują pogorszenie jakości ich pracy, a w dodatku – zwiększają hałas, jaki generują podczas działania. Od razu – choć dzieli nas od tego jeszcze kilka tygodni – warto przypomnieć, że zimą na czerpniach może gromadzić się zatykający je śnieg. Trzeba pamiętać, by go regularnie usuwać.
Sprawdzenie wentylatorów i traktów wentylacyjnych ma też znaczenie w związku z… zbliżającym się sezonem grypowym. Dzięki temu zwłaszcza w biurowcach, gdzie pracuje wiele osób, może zmniejszyć się ilość zachorowań. Jak to możliwe? Wentylatory i trakty wentylacyjne są bowiem istotnym magazynem bakterii i wirusów grypy.
Według badań naukowców z Arizona State University (ASU) w Stanach Zjednoczonych, przeprowadzonych w czasie infekcji grypowych wiosną i jesienią w latach 2009 i 2010 w 20 budynkach biurowych w USA wentylacja stanowi jedną z dróg roznoszenia zarazków. W traktach wentylacyjnych biurowców naukowcy wykrywali dwa, a nawet trzy różne szczepy wirusów grypy. Niechlubny rekord należał do pewnego budynku w Bostonie, w którym było ich aż siedem.
Uczeni radzą, aby do końca października sprawdzić i przeczyścić trakty wentylacyjne. Da to wtedy możliwość opóźnienia jesiennego sezonu zachorowań, a jeśli już nastąpi ich wzmożenie – umożliwi izolację zarażeń do pokojów lub obszarów, w których pracują chorzy, nie wywołując rozprzestrzenienia po całym open space w biurze.
Naukowcy sugerują również wymianę filtrów w klimatyzatorach oraz sprawdzenie samych klimatyzatorów, zwłaszcza jeśli w użyciu są modele wyniesione poza budynek. Kluczowe obszary, w których możemy spodziewać się prawdziwego zatrzęsienia wirusów i bakterii, to: filtry, wylot klimatyzatora oraz wszelkiego rodzaju przewody, np. łączące z traktami wentylacyjnymi.
Trzeba również sprawdzić poprawność działania instalacji. W niektórych budynkach nie była ona od dawna konfigurowana. Bywa, że iż powietrze z korytarza trafia poprzez trakty wentylacyjne do pokojów. Zdarzają się także przebicia w wentylacji, które powodują, że powietrze z pokojów trafia do innych pomieszczeń. Tego typu usterki powodują, że wirus grypy może błyskawicznie dotrzeć do wszystkich znajdujących się w budynku.
Na koniec warto zaś przypomnieć, że potrzeba wentylacji pomieszczeń, a więc zapewnienia im dopływu świeżego powietrza z zewnątrz, to stosunkowo świeża sprawa. Do niedawna w budynkach z przewagą stolarki okiennej problemem była raczej nadmierna nieszczelność ram, powodująca wręcz zbyt silną wentylację i wychłodzenie pomieszczeń, szczególnie jesienią i zimą. Powszechne było też uszczelnianie okien, choćby watą.
Dziś, w dobie perfekcyjnie szczelnych plastikowych ram okiennych, mamy zupełnie inne problemy (jak widać, żadne rozwiązanie nie ma wyłącznie plusów). W ciągu ostatnich problemy te narastały, w szczelnych pokojach nie tworzyła się różnica ciśnień, niezbędna do wentylacji grawitacyjnej.
W dodatku nadmierna szczelność w mieszkaniach wyposażonych w piecyki gazowe łączyła się ze znaczącym ryzykiem zatruciami czadem, o czym wspominałam już na początku tekstu. Wreszcie w 2009 roku problem zauważył prawodawca. Od tamtej pory w przypadku wentylacji grawitacyjnej w budynkach wprowadzono obowiązek instalowania okien wyposażonych w nawiewniki okienne lub zastosowania nawiewników ściennych.
Nie dotyczy to tylko kuchni, łazienek i toalet. Każdy wprowadzony do sprzedaży na rynku polskim nawiewnik musi spełniać określone kryteria, zgodne z obowiązującymi przepisami określonymi w Normie Polskiej PN-B-03430: 1983 wraz ze zmianą Az3: 2000. Oznacza to, że maksymalna wartość przepływu powinna wynosić odpowiednio:
- od 20 do 50 m³/h dla wentylacji grawitacyjnej,
- od 15 do 30 m³/h dla wentylacji mechanicznej wywiewnej.
Z kolei minimalny przepływ powietrza w pozycji zamkniętej nawiewnika powinien być równy 20–30% wydajności maksymalnej urządzenia. Nie może być ono całkiem szczelne!
Warto więc zwrócić uwagę, że przyjemne ciepło, jakie zawdzięczamy szczelności okien i drzwi i które doceniamy zwłaszcza teraz, w chłodniejszych porach roku, nie jest wyłącznie zaletą danego pomieszczenia. Odpowiednia wentylacja poprawia komfort psychiczny i fizyczny przebywających tam ludzi, chroni przed chorobami i zmniejsza zagrożenie, jak się wiąże z zatruciem czadem.
Latem, przy szeroko otwartych oknach, ta kwestia jest mniej odczuwalna, bo pomieszczenia dzięki temu wentylują się samoistnie. Zimą, przy zamkniętych większość czasu oknach i włączonych grzejnikach, wentylacja jest na wagę złota. Warto o nią dbać.