Katastrofa klimatyczna przyspiesza!
Maska gazowa symboliczne przedstawiająca konsekwencje katastrofy klimatycznej; fot. unsplash
– Tak sobie patrzyłem na dzisiejsze prognozy i przypomniał mi się mój wywiad sprzed prawie 3 lat dla wyborcza.pl: 35 stopni w cieniu. Na razie jest super, nie? Ale niebawem wyginiemy! – napisał na facebook’u 14 lipca br. prof. Szymon Malinowski, wybitny polski uczony, fizyk atmosfery, popularyzator wiedzy na temat zmian klimatycznych.
Zobacz także
Bank Pocztowy S.A. Kredyt na OZE dla spółdzielni i wspólnot
Wysokie ceny energii, termomodernizacji oraz ogólnego utrzymania budynków będą dla spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych coraz większym wyzwaniem. W obliczu takiej sytuacji Bank Pocztowy wychodzi naprzeciw...
Wysokie ceny energii, termomodernizacji oraz ogólnego utrzymania budynków będą dla spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych coraz większym wyzwaniem. W obliczu takiej sytuacji Bank Pocztowy wychodzi naprzeciw potrzebom lokalnych społeczności, oferując korzystne rozwiązanie w postaci Kredytu na OZE (Odnawialne Źródła Energii).
Bank Pocztowy S.A. Finansowanie OZE – łatwiej, szybciej, prościej. Bank Pocztowy oferuje kredyt na korzystnych warunkach
Wychodząc naprzeciw potrzebom Spółdzielni i Wspólnot Mieszkaniowych, Bank Pocztowy oferuje elastyczny Kredyt na OZE o dowolnej wysokości, jednak nie niższy niż 10 tysięcy złotych. Jak przyznaje Paweł Andrzejczyk,...
Wychodząc naprzeciw potrzebom Spółdzielni i Wspólnot Mieszkaniowych, Bank Pocztowy oferuje elastyczny Kredyt na OZE o dowolnej wysokości, jednak nie niższy niż 10 tysięcy złotych. Jak przyznaje Paweł Andrzejczyk, Dyrektor Departamentu Bankowości Instytucjonalnej Banku Pocztowego, kredyt na odnawialne źródła energii (OZE) to odpowiedź na rosnące zapotrzebowanie Wspólnot i Spółdzielni Mieszkaniowych, które chciałyby w najbliższym czasie sfinansować projekty związane z efektywnością energetyczną.
ROCKWOOL Polska Sp. z o.o. Fotowoltaika na dachu płaskim z płytami HARDROCK
Panele fotowoltaiczne z coraz większym natężeniem wrastają w miejską tkankę, uwalniając nas od wysokich rachunków za prąd. Montowane są nie tylko na dachach domków jednorodzinnych czy biurowców, ale również...
Panele fotowoltaiczne z coraz większym natężeniem wrastają w miejską tkankę, uwalniając nas od wysokich rachunków za prąd. Montowane są nie tylko na dachach domków jednorodzinnych czy biurowców, ale również uczelni, szkół, bibliotek czy kompleksów rekreacyjnych. Nadchodzące inicjatywy UE zobowiążą właścicieli budynków do instalowania paneli fotowoltaicznych na płaskich dachach powyżej 250 m2 na budynkach użyteczności publicznej i komercyjnych od 2027 r., wspierając przyspieszony wzrost do 600 GW.
Prof. Szymon Malinowski dość często wypowiada się w różnych mediach – papierowych i internetowych na temat zagrożeń klimatu i konsekwencji jego zmian. Wśród wyrażanych przez Profesora opinii, znaleźliśmy bez problemu rozwinięcie postawionych przez nas tez. Zadaliśmy sobie ten trud, by przekonać niedowiarków – w nadziei, że oni stanowią mniejszość – że sprawa jest paląca i naprawdę prowadzi ku zagładzie.
Stan jest krytyczny!
Jesteśmy w tej chwili na krawędzi. Niewiele brakuje, by uruchomić procesy, przerzucające planetę w zupełnie inny stan, do którego ani my, ani przyroda nie jesteśmy przygotowani. To oczywiście nie zdarzy się z dnia na dzień. Po przekroczeniu pewnego progu ocieplenia włączą się bardzo silne, dodatkowe dodatnie sprzężenia zwrotne. Wtedy ocieplenie będzie następowało niezależnie od tego, co będziemy dalej robić. To jest główne zagrożenie. W ciągu bardzo krótkiego czasu – w skali dostosowania ekosystemu i nas jako cywilizacji – warunki zmienią się diametralnie.
Jest też wiele mechanizmów, które stoją na skraju uruchomienia i które dodatkowo będą emitowały ogromne ilości gazów cieplarnianych do atmosfery, lub tego, że Ziemia będzie pochłaniała więcej promieniowania słonecznego niż do niedawna. Część tego już widzimy – mam na myśli letni rozpad lodu arktycznego. Jego powierzchnia latem już w tej chwili jest dwa razy mniejsza, niż była kilkadziesiąt lat temu. A mówimy o olbrzymim lustrze, które odbija część promieniowania słonecznego, nie pozwalając na dalsze ogrzewanie planety.
Kolejne sprzężenia, które widzimy
to emisja gazów cieplarnianych z procesów, które w chłodniejszym klimacie odbywały się w dużo mniejszej skali, albo nie było ich w ogóle. Mam na myśli coraz większy zakres pożarów biomasy – zarówno tych powodowanych przez nas, bo chcemy uzyskać ziemię pod uprawę, jak i tych powodowanych przez upały i suszę.
Następny mechanizm, nazywany wręcz bombą metanową, związany jest z możliwością uwalniania gazów cieplarnianych z rozmarzającej tzw. wiecznej zmarzliny, która jest w dużej mierze zamarzniętą materią organiczną. Ta odkładała się i zamarzała w małych porcjach, nawet przez miliony lat, a teraz może się szybko rozmrozić. W dalszej perspektywie mówimy o możliwości uwolnienia olbrzymich ilości metanu z tzw. klatratów na dnie oceanów.
Nie jest za późno…
To na razie jeszcze mało prawdopodobne. Poza tym każde skuteczne działanie odsuwa od nas tę perspektywę, spowalnia zbliżanie się do punktów krytycznych. Dostajemy szansę na pewien oddech. Problem w tym, że tych skutecznych działań jest bardzo niewiele.
Najważniejsza rzecz jednak – to energooszczędność. Zmniejszanie i racjonalizowanie wykorzystywania dostępnej energii. To nakładanie podatków na emisję. W krajach, które robią to konsekwentnie, obserwuje się spadki emisji. To tylko sektorowe, fragmentaryczne działania, ale są one rzeczywiście zauważalne.
Warto zwrócić uwagę, że rozwija się spory obszar energetyki nieemisyjnej. Z jakichś powodów wyłączyliśmy z tego energetykę jądrową, choć wszystkie wskaźniki pokazują, że to najbezpieczniejszy rodzaj energetyki. W wielkiej skali najmniej wpływa na środowisko, ze względu na bardzo małą ilość odpadów. Ale jest wiele osób, które bardzo się tego boją. Przez analogię: mnóstwo osób boi się latać samolotem, choć to zdecydowanie najbezpieczniejszy środek transportu. Przechodzenie przez jezdnię, czy jazda samochodem nie są uważane za niebezpieczne, mimo nieporównywalnie większego ryzyka. Ale akurat w przypadku latania samolotem dochodzi aspekt szkodliwości dla środowiska, który w przypadku energetyki jądrowej jest nieporównanie mniejszy.
Sprawdź, jakie rozwiązania ekologiczne stosuje się na nowych osiedlach >>
A wracając do energooszczędności, z punktu widzenia czystej fizyki i termodynamiki najlepszą rzeczą jest pozyskiwanie energii ze Słońca. Niestety każdy sposób pozyskiwania energii ma swoje mankamenty. Akurat w przypadku energii słonecznej zostawiamy sporo odpadów. Na razie jest ich jeszcze niewiele, bo energia słoneczna stanowi bardzo mały procent produkcji energii. Po drugie możemy pozyskiwać energię tylko wtedy, gdy świeci słońce. W krótkie, zimowe dni, gdy mamy grubą warstwę chmur, ilość energii, którą możemy pozyskać, jest niewielka.
Energetyka wiatrowa ma swoje zalety, jest drugim z rzędu najbezpieczniejszym i najmniej emisyjnym źródłem energii, zaraz po, albo nawet na równi z energetyką jądrową. Ale dostarcza energii, tylko kiedy wieje wiatr, a bezwietrzna pogoda jest często. To także bardzo duża ingerencja w krajobraz i środowisko. Wielkie wiatraki mają wpływ nawet na cyrkulacje atmosferyczne, nie wspominając o ptakach, owadach czy nietoperzach. A że wiatraki nie są wieczne, mówimy znowu o ogromnych ilościach odpadów, bo to urządzenia narażone na wiele czynników, które je niszczą.
Nad wymienionymi wyżej dwoma źródłami odnawialnej energii trudno zapanować, co rodzi kolejny problem, czyli magazynowanie energii. To problem trudny do rozwiązania i niosący za sobą odpady i koszty środowiskowe. Są podstawy fizyczne, które mówią, że nie rozwiążemy go łatwo.
Efektywniej wykorzystywać energię!
Prof. Szymon Malinowski uważa, że należałoby zakazać budowy innych domów, niż zero energetyczne. Mamy technologie, które są niewiele droższe od konwencjonalnych, a różnica w cenie szybko się zwraca, bo koszty eksploatacji są nieporównywalnie mniejsze. Zdaniem Profesora, natychmiast trzeba narzucić ostrzejsze normy emisji dla nowych samochodów. To szybko doprowadziłoby do zmniejszenia masy i wielkości aut.
Obecnie prawie całą energię w samochodach zużywamy do tego, by pojazd rozpędzić i zahamować, a nie po to, żeby przewozić rzeczy. W przypadku takiej zmiany ucierpiałoby jedynie ego właścicieli. Profesor zwraca równie ż uwagę na doniesienia, że od początku XXI wieku ilość tekstyliów wyprodukowana na jednego mieszkańca Ziemi podwoiła się. Z czego jedna trzecia idzie na przemiał, bo nie zostaje sprzedana. To kolejna rzecz, która szokuje i którą należy zmienić. Te wszystkie tekstylia to najgorszy rodzaj mikroplastiku, przecież nawet w naturalnych włóknach jest domieszka włókien sztucznych. To przykład dramatycznego wzrostu naszego nacisku na środowisko. Trudny do pominięcia jest wpływ tego przemysłu na bioróżnorodność, której utrata jest dla nas równie poważnym zagrożeniem jak globalne ocieplenie.
Nie bez wpływu – w opinii Profesora – na emisję gazów cieplarnianych, pozostaje nasza coraz mniej zdrowa dieta. Przede wszystkim mięso! Ma ono największy ślad środowiskowy, a jego spożycie na obywatela świata szybko rośnie.
Jak przyznaje Szymon Malinowski, te i inne konieczne ograniczenia nie są łatwe. Problem w tym, że cała nasza ekonomia jest niestety oderwana od procesów przyrodniczych, od których zależy nasze fizyczne życie, a koszty środowiskowe, które dotykają nas wszystkich, jeszcze bardziej dotkną nasze dzieci. Nie są one właściwie odzwierciedlone w cenie produktu. Jest takie, prawdziwe, powiedzenie: nie ma darmowych obiadów. Z punktu widzenia systemu gospodarczego spora część naszej konsumpcji wydaje się darmowa. Ale to się kończy, a koszty narastającego „kredytu środowiskowego” szybko przekroczą nasze możliwości spłaty.
Zobacz, co już teraz robimy dla klimatu >>
Skutki kryzysu klimatycznego
Największym skutkiem kryzysu klimatycznego w skali świata dostrzeganym przez nas są gwałtownie rozwijające się procesy migracyjne, które nieuchronnie prowadzą do destabilizacji życia społecznego. Tylko, że w przyszłości będzie to zupełnie inna wędrówka ludów niż ma miejsce w obecnych czasach. Teraz cześć uchodźców dociera do Europy bardzo różnymi drogami, bo ma ku temu możliwości. W przyszłości może być trudniej dotrzeć, a uchodźców będzie znacznie więcej. Na pewno z punktu widzenia humanitarnego i etycznego sytuacja będzie bardzo zła. Nie do końca wiadomo, jakie rozwiązania znaleźć. Mówimy o uchodźcach z różnych miejsc: przede wszystkim z Afryki, ale też z Bliskiego Wschodu czy Indii, które są w bardzo trudnym położeniu pod względem klimatycznym.
Druga rzecz to kryzys wodny, który zaczyna być widoczny nie tylko w Polsce. Jego skutkiem są wspomniane migracje i występujące w coraz większej liczbie krajów niestabilności społeczne, mogące prowadzić do wojen. Następstwem kryzysu wodnego są też coraz częstsze wielkie pożary, jak ten w Australii czy na zachodnim wybrzeżu USA. W dodatku kryzys wodny to nie tylko susze, ale też powodzie. Kryzys wodny związany jest ze zmianą klimatu i stosunków wodnych. Klimat jest wielką maszyną parową, duża część przepływów atmosferycznych jest napędzana właśnie obiegiem wody. To dotyka nas bezpośrednio – może nam zabraknąć wody w kranie, albo zalać piwnicę czy mieszkanie. Jeśli pogłębi się kryzys wodny, to (nie tylko) zabraknie wody w kranach, ale szybko nastąpi kryzys energetyczny. Bo niektóre elektrownie potrzebują wody do chłodzenia, a przy falach upałów pojawia się problem z przesyłem prądu. Rośnie też zapotrzebowanie na chłodzenie nie tylko w dzień, kiedy jest energia z fotowoltaiki, ale i w nocy. Nawarstwiają się kolejne problemy – każdy z osobna byłby do rozwiązania, ale w kombinacji stanowią poważne zagrożenie.
Przy tym, nie jest to bajka o żelaznym wilku. To dzieje się również w Polsce. W ubiegłym roku nam się upiekło, nie było takiej fali upałów jak w zachodnich Stanach Zjednoczonych czy na Syberii. Dwa lata temu mieliśmy już namiastki takich upałów i w Polsce, szczególnie w miastach. Przy temperaturach powyżej 35 stopni i powyżej 25 stopni w nocy, trwających powiedzmy dwa tygodnie, rośnie śmiertelność, rośnie zagrożenie kryzysem wodnym i kryzysem energetycznym, spada wydajność pracy i komfort życia. A prawdopodobieństwo takich zdarzeń w Polsce rośnie gwałtownie (vide tegoroczne lato – przyp. aut.).
Kolejny kryzys, który jest bardzo bliski, a o którym praktycznie wcale nie mówimy, to kryzys żyzności gleb. Rolnictwo jest niezwykle wydajne i działa już tylko dlatego, że jest sztucznie zasilane. Ale powtarzające się okresy suszy, zwłaszcza te wiosenne, powodują niesamowitą degradację gleb. Już kilka razy pisało się o burzach pyłowych nawet i w Polsce. Degradacja gleb jest zauważalna w skali globu i grozi brakiem żywności. Teraz wydaje nam się to niemożliwe, bo mamy pełne półki w sklepach. Ale ceny żywności już zaczynają rosnąć.
Zwiększenie świadomości ekologicznej
Profesor Malinowski twierdzi, że przyczyny problemów tkwią w naszym oderwaniu od procesów przyrodniczych i ich rozumienia, a to warunkuje nasz sposób podejmowania decyzji w biznesie, ekonomii czy polityce. Dla nas liczą się tylko procesy społeczne i ekonomiczne. Przez to kompletnie zatraciliśmy poczucie, że wszystkie procesy cywilizacyjne toczą się w rzeczywistości fizycznej i od niej zależą. Straciliśmy poczucie tego, jak działa świat! Postawa pojedynczego człowieka ma oczywiście niewielkie znaczenie, ale ogólniejsza zmiana postaw już tak. Jest to niewątpliwie ignorancja klimatyczna, która bierze się stąd, że wielu z nas nie ma innego kontaktu z przyrodą niż poprzez telewizję, okazjonalne wyjrzenie przez okno lub wakacje na plaży. – Lubię podawać taki przykład: gdy pytam ludzi, skąd dziś wieje wiatr, praktycznie nikt nie potrafi udzielić odpowiedzi – mówi profesor. Tymczasem dla większości naszych przodków było to fundamentalne pytanie, które mówiło o tym, co może stać się z pogodą danego dnia oraz determinowało ich działania. To pokazuje, jak mocno oddaliliśmy się dziś od świata przyrody, w którym przecież żyjemy.
Jest szansa, aby zapobiec katastrofie!
Obiektywne przesłanki są. Można nawet obliczyć, że jest to możliwe. To najmocniejsza możliwa przesłanka. Problem w tym, że to niewygodna prawda. Możemy zapobiec nadciągającej katastrofie, ale będzie to od nas wymagało wyzbycia się wielu przyzwyczajeń. Nie oznacza to wcale, że obniżymy jakość czy długość naszego życia, ale musi się zmienić jego styl. Niekoniecznie przecież najlepszym sposobem dowartościowania się jest posiadanie wielkiego SUV-a czy częste zakupy w butikach.