W UE węgiel już przegrywa, a w Polsce?

Znaczenie węgla spada, a mocno zyskują odnawialne źródła energii. Fot. Pixabay
Mówić będziemy dziś o węglu, poetycko nazywanym u nas czarnym złotem. Pamiętamy, jak jeszcze niedawno Andrzej Duda przekonywał, że „polski węgiel zawsze był, jest i będzie i mamy go co najmniej na 200 lat”.
Zobacz także
Bank Pocztowy S.A. Rewolucja w Spółdzielni Mieszkaniowej w Lubartowie

Sami produkują energię z instalacji OZE. Inwestycja zwróci się po 4 latach, a mieszkańcy zyskają oszczędności rzędu 2500 złotych rocznie Rozmawiamy z Jackiem Tomasiakiem, Prezesem Spółdzielni Mieszkaniowej...
Sami produkują energię z instalacji OZE. Inwestycja zwróci się po 4 latach, a mieszkańcy zyskają oszczędności rzędu 2500 złotych rocznie Rozmawiamy z Jackiem Tomasiakiem, Prezesem Spółdzielni Mieszkaniowej w Lubartowie.
Bank Pocztowy S.A. Kredyt na OZE dla spółdzielni i wspólnot

Wysokie ceny energii, termomodernizacji oraz ogólnego utrzymania budynków będą dla spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych coraz większym wyzwaniem. W obliczu takiej sytuacji Bank Pocztowy wychodzi naprzeciw...
Wysokie ceny energii, termomodernizacji oraz ogólnego utrzymania budynków będą dla spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych coraz większym wyzwaniem. W obliczu takiej sytuacji Bank Pocztowy wychodzi naprzeciw potrzebom lokalnych społeczności, oferując korzystne rozwiązanie w postaci Kredytu na OZE (Odnawialne Źródła Energii).
Bank Pocztowy S.A. Finansowanie OZE – łatwiej, szybciej, prościej. Bank Pocztowy oferuje kredyt na korzystnych warunkach

Wychodząc naprzeciw potrzebom Spółdzielni i Wspólnot Mieszkaniowych, Bank Pocztowy oferuje elastyczny Kredyt na OZE o dowolnej wysokości, jednak nie niższy niż 10 tysięcy złotych. Jak przyznaje Paweł Andrzejczyk,...
Wychodząc naprzeciw potrzebom Spółdzielni i Wspólnot Mieszkaniowych, Bank Pocztowy oferuje elastyczny Kredyt na OZE o dowolnej wysokości, jednak nie niższy niż 10 tysięcy złotych. Jak przyznaje Paweł Andrzejczyk, Dyrektor Departamentu Bankowości Instytucjonalnej Banku Pocztowego, kredyt na odnawialne źródła energii (OZE) to odpowiedź na rosnące zapotrzebowanie Wspólnot i Spółdzielni Mieszkaniowych, które chciałyby w najbliższym czasie sfinansować projekty związane z efektywnością energetyczną.
W ciągu ostatnich trzech lat staliśmy się świadkami jednego z największych w historii kryzysów energetycznych, który wywindował ceny gazu, ropy i węgla do wcześniej nie spotykanych poziomów. Tona węgla energetycznego w pewnym momencie kosztowała nawet 430 $. Dzisiaj to już tylko 146 $. Polityka Moskwy wywołała w Unii Europejskiej generalny odwrót od paliw kopalnych, co przełożyło się na spadek cen energii. Niższe ceny energii dowodzą, że kryzys energetyczny został już opanowany. Chociaż są w UE jeszcze kraje, gdzie prąd jest bardzo drogi. Te kraje to: Estonia i Polska.
W Europie transformacja energetyczna przyspiesza. Znaczenie węgla spada, a mocno zyskują odnawialne źródła energii. Paliwa kopalne nigdy wcześniej nie były tak mocno wypierane z unijnego miksu energetycznego jak teraz. Wyjątkiem jesteśmy my. Polska nie wyznaczyła jeszcze nawet daty odejścia od węgla. Czy chcemy być energetycznym skansenem Europy?
Ciągle bowiem nie wiadomo, co dalej z naszym węglem. Zgodnie z podpisaną w 2021 r. umową społeczną, kopalnie miały w Polsce pracować do 2049 r. Coraz wyraźniej jednak widać, że umowa ta przestanie chyba obowiązywać. Po pierwsze, żeby tak się stało, musiałaby ją notyfikować Komisja Europejska. Po drugie, nikt z polskimi górnikami nie rozmawia na ten temat poważnie, a po trzecie, Ministerstwo Klimatu i Środowiska odwleka jak może publikację nowej Polityki Energetycznej Polski do 2040 r. Czyli w kwestii transformacji energetycznej, na razie wiemy, że… nic nie wiemy.
W UE jest inaczej. Pierwsza połowa roku pokazuje w sektorze energetycznym zmniejszający się udział energii z paliw kopalnych i zwiększenie roli OZE. – Jesteśmy świadkami historycznej zmiany i dzieje się ona szybko – uważają analitycy ds. energii i klimatu z think tanku Ember.1
W miksie energetycznym mniej węgla niż OZE
– Możemy się obrażać, zżymać i tupać nogami, ale liczby nie kłamią. W pierwszej połowie 2024 r. paliwa kopalne miały udział w produkcji energii elektrycznej na poziomie 27 proc. i zaliczyły potężny spadek o 17 proc. Z kolei w tym samym czasie energia ze słońca i wiatru osiągnęła nowy rekord – 30 proc. w produkcji energii. W rezultacie wiatr i słońce wytworzyły w UE więcej energii elektrycznej niż paliwa kopalne po raz pierwszy w historii – podkreślają analitycy z Ember.
Wykorzystanie paliw kopalnych spadło o ok. 70 TWh: węgiel o 24 proc., czyli o 40 TWh, a gaz ziemny o 14 proc., czyli o prawie 30 TWh. – Stało się tak, pomimo, że popyt odbił o 0,7 proc., odrabiając straty po 2 latach spadku. Oznacza to odwrócenie sytuacji w porównaniu z ostatnimi 2 laty, w których popyt spadł w związku z kryzysem cen gazu. Jednak łagodna zima ograniczyła wzrost popytu – diagnozuje Ember.
Największe spadki w Niemczech!
Co ciekawe: więcej niż 75 proc. spadku produkcji paliw kopalnych pochodziło z pięciu państw członkowskich UE. Największy spadek energetycznego wykorzystywania paliw kopalnych miał miejsce w Niemczech: 16 proc. (19 TWh). Największy spadek odnotowali Niemcy w przypadku węgla, aż o 28 proc! Gdy w okresie od stycznia do czerwca 2023 r. węgiel miał tam udział w miksie energetycznym jeszcze na poziomie 26 proc., w pierwszym półroczu 2024 r. odnotowano już tylko 20 proc. Z kolei we Włoszech udział węgla zmniejszył się o 21 proc. (14 TWh). Spore spadki paliwa kopalne zaliczyły także w Hiszpanii, gdzie wykorzystanie gazu spadło w ciągu pierwszych sześciu miesięcy 2023 r. aż o 34 proc.), a także we Francji i Belgii. – W pierwszej połowie 2024 r. 13 krajów UE wytworzyło więcej energii elektrycznej z wiatru i słońca niż z paliw kopalnych – informuje Ember.
Węgla jest także coraz mniej i w Polsce. W świetle analiz Emberu, okazuje się, że gdy w maju 2019 r., udział węgla wynosił u nas 80 proc., czyli 4/5 miksu energetycznego, 5 lat później, w maju 2024 r., nasze czarne złoto dostarczyło już tylko 57 proc. energii elektrycznej. A mimo to…
W Polsce węgiel nadal najważniejszy
Wystarczy przyjrzeć się jakie były plany budżetowe na ten rok. Górnictwo w polskim budżecie jest nadal numerem 1. I wygląda na to, że żadna polityka klimatyczna UE ani Zielony Ład tego nie zmieni. Nie mamy swojej Margaret Thatcher, która nie bała się powiedzieć brutalnej prawdy brytyjskim górnikom. W Polsce w sprawie górnictwa od lat stosujemy politykę uników i niedomówień. Nawet teraz, gdy spóźnieni jesteśmy ze swoją transformacją energetyczną. Mamy w tym zresztą, wieloletnią praktykę i… metodę: gdy polskie górnictwo coraz bardziej słabnie, kolejne rządy zmieniają tylko jego nazwę. Po drodze starając się, przy okazji, zgubić jego długi (sic!). Tak powstają kolejne węglowe etapy w Polsce. Popatrzmy: najpierw była Państwowa Agencja Restrukturyzacji Górnictwa Węgla Kamiennego SA, z niej powstała Kompania Węglowa SA a potem, po 14 latach finansowania i rozpaczliwej obrony przed bankructwem spółkę przemianowano ostatecznie na Polską Grupę Górniczą (PGG), która trwa do tej pory. Nazwa całkiem inna, czasy też inne, od tych sprzed dekady czy dwóch. Cały czas nie zmienia się tylko jedno: polskie górnictwo dalej żyje z państwowych pieniędzy. I dalej nie ma żadnego znaczenia, że już prawie wszyscy w UE ustalili termin odejścia od węgla ani to, że Bruksela zarządziła neutralność klimatyczną w Europie od 2050 r. Trudno uwierzyć, ale dzisiaj – kiedy UE generalnie rozstaje się z węglem – my do niego dalej dopłacamy i to sporo. Aby się o tym przekonać wystarczy, gdy przejrzymy Ustawę budżetową na 2024 r., zwłaszcza wydatki zaplanowane z budżetu państwa. Możliwości na rozdysponowanie budżetowych pieniędzy, mamy, jak wiadomo, zawsze sporo. Ale okazuje się, że to problem tylko w teorii. „Ministerstwo Finansów od dziesięcioleci porusza się po znanych sobie ścieżkach. I teraz robi dokładnie tak samo. W tabeli wydatków prym wiedzie kwota 2 mld zł. To wartość obligacji, które mają podnieść kapitał zakładowy PGG. Pamiętajmy, że jednocześnie w tym też roku ta górnicza spółka ma dostać 5,5 mld zł tytułem subwencji. A w 2022 r. – w ramach wsparcia kopalni do czasu ich zamknięcia, co reguluje podpisana z górnikami przez rząd umowa społeczna – do PGG trafiło ok. 1,43 mld zł. To podliczmy: w ciągu tylko trzech lat (od 2022 do 2024 r.) Polska Grupa Górnicza ma otrzymać w sumie blisko 9 mld zł publicznych pieniędzy”.2
Więcej niż na wojsko i zdrowie
Kwota robi wrażenie. Szczególnie, gdy porównamy ją z pieniędzmi przeznaczanymi na inne dziedziny, takie jak np. armia, wywiad, czy NFZ. Wyraźnie widać, że budżet państwa nie traktuje innych grup zawodowych tak dobrze jak górników. Tylko, że w lipcu 2014 r. – czyli 10 lat temu – miesięczne wydobycie węgla było na poziomie blisko 6,5 mln t. Dwa razy więcej niż teraz. Pierwszy raz spadliśmy poniżej 5 mln t we wrześniu 2018 r. (4,89 mln t), a poniżej 4 mln t w maju 2020 r. (3,19 mln – najgorszy wynik). Podobny wynik branża wydobywcza odnotowała w maju 2024 r. (3,31 mln t). Te dwie liczby dzielą cztery lata oraz 6 tys. miejsc pracy. W maju 2020 r. polskie górnictwo miało 82 tys. etatów, w 2024 r – już tylko 76 tysięcy.
Polskie rozstanie z węglem nie jest łatwe. Odkąd w 2018 r., w trakcie Szczytu Klimatycznego ONZ COP24 zorganizowanego w Katowicach, termin „neutralność klimatyczna” był odmieniany przez wszystkie przypadki, my stanęliśmy w miejscu. Przez te wszystkie lata nie udało nam się i dalej nie potrafimy nawet uzgodnić daty odejścia od węgla. Zamiast tego uparcie utrzymujemy, że czarne złoto będziemy wydobywać jeszcze do 2049 r., czyli jeszcze przez ćwierć wieku. I od wielu miesięcy, kiedy produkcja polskiego węgla dosłownie pada, nic się w tej sprawie nie zmieniło. Zmiana rządu też nic nie dała. Stoimy, niestety, w miejscu, a reszta świata pędzi w „zielonym” kierunku.
Zdaniem Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA), proces energetycznej zmiany warty nie tylko wystartował, ale zakończy się już w przyszłym roku. Dosłownie za chwilę będziemy świadkami historycznej zamiany miejsc. „Rozwój odnawialnych źródeł energii – takich jak energia słoneczna, wiatrowa i wodna – oznacza, że w 2025 r. po raz pierwszy wyprzedzą one węgiel w globalnej produkcji energii elektrycznej” – przekonuje IEA. Zdaniem analityków IEA już w tym roku globalna produkcja energii elektrycznej z fotowoltaiki i wiatru przewyższy produkcję energii z paliw kopalnych. – Jest to następstwem ogromnego, 33 proc. wzrostu światowej produkcji energii fotowoltaicznej rok do roku i trwałego wzrostu generacji energii wiatrowej o 10 proc. – wylicza IEA.
Czyżby zmiana polityki węglowej?
Do tej pory nasza strategia energetyczna sprowadzała się jedynie do harmonogramu zawartego w podpisanej w 2021 r. umowy między rządem a górnikami. Jak pamiętamy, według tego dokumentu jeszcze przez 25 lat mieliśmy wydobywać z ziemi nasze czarne złoto. Jednak najnowsza wersja Krajowego Planu dla Energii i Klimatu wskazuje jakby na zmianę polityki rządu w tej sprawie. Polscy górnicy od lat powtarzają: umowa społeczna to świętość nie do ruszenia. Nowe Ministerstwo Przemysłu, które pierwszy ukłon w ich stronę uczyniło, lokując się w Katowicach, zapewne chcąc wkupić się w ich łaski, też powtarzało podobną narrację. I obiecywało, że zapisów sprzed trzech lat nie ma zamiaru w żaden sposób zmieniać. Ale najwyraźniej reszta rządu ma w tej sprawie już nieco inne zdanie. Okazuje się bowiem, że przygotowywana właśnie nowa wersja Krajowego Planu dla Energii i Klimatu zakłada, że już za kilka lat w 2030 r. zużycie węgla kamiennego spadnie u nas o połowę. O sprawie informuje serwis Wysokie Napięcie. A resort przemysłu przyznał, że o niczym nie wiedział, gdyż w sprawie nowej wersji Krajowego Planu dla Energii i Klimatu nie prowadził konsultacji z Ministerstwem Klimatu i Środowiska. – Nie otrzymaliśmy jeszcze projektu z najnowszymi modelami zapotrzebowania na węgiel – twierdziło Ministerstwo Przemysłu jeszcze w lipcu.3
Najnowsza wersja KPEiK ma być wynikiem wspólnego modelowania możliwych scenariuszy zapotrzebowania na węgiel przez Agencję Rynku Energii i Krajowy Ośrodek Bilansowania i Zarządzania Emisjami (KOBiZE). Według jednego z nich w 2030 r. polskie elektrownie będą spalać co najwyżej 16–17 mln t węgla rocznie, w 2035 r. ma to być już tylko 8 mln t, a w 2040 r. maksymalnie 3 mln t. Tymczasem obowiązująca jeszcze cały czas umowa społeczna zakładała, że w 2030 r. wydobycie węgla miało być na poziomie ponad 30 mln t. Najnowsza wersja KPEiK przewiduje też, że już za pięć lat, na przełomie dekad, może w Polsce funkcjonować tylko kilka najlepszych kopalń. Resztę należy zamknąć, bo ich utrzymanie przy tak drastycznie spadającym popycie na węgiel kosztowałoby rocznie nawet 20–30 mld zł. Jeszcze szybciej miałyby znikać elektrownie na węgiel. Obecnie nasz system opiera się na 16 GW – na węgiel kamienny i 8 GW – na brunatny. W 2030 r. mamy być na poziomie 11 GW z węgla kamiennego i 6–7 GW z brunatnego. Pięć lat później ma wyglądać to jeszcze gorzej: 6–7 GW do ok. 3,5 GW. Według nowej KPEiK, w tym czasie mają rosnąć w siłę OZE. W 2030 r. nasze lądowe wiatraki mają produkować już nawet do 19 GW energii. Potem mają co pięć lat rosnąć o 3–4 GW. Z kolei w przypadku onshore (wodne): w 2030 r. powinniśmy mieć już 6 GW i dokładać kolejne 6 GW w 2035 r. i w 2040 r. W odejściu od węgla ma nam pomóc także fotowoltaika. Zgodnie z tym planem, w 2030 r. mamy mieć już 29 GW z energetyki słonecznej, w 2035 r. – 38 GW, a w 2040 r. – 46 GW. – Warto zadać pytanie, co rząd zrobił realnie dla zwiększenia udziału OZE w produkcji w Polsce. W 2024 r. będziemy mieć ok. 30 proc. a gdyby nie zablokowanie wiatraków w latach 2016–2020 mogłoby to już być ponad 40 proc. – komentuje na platformie X Paweł Lachman, prezes Polskiej Organizacji Rozwoju Technologii Pomp Ciepła.
Spółki węglowe i związkowcy już wiedzą?
Pokazanie nowego projektu KPEiK będzie wstrząsem dla górników, którzy są przekonani – o co dbają zarówno związki zawodowe, jak i Ministerstwo Przemysłu – że cały czas w grze jest umowa z 2021 r. Nowy KPEiK będzie dla nich sporą niespodzianką i rozczarowaniem. Jednak nie wszyscy będą w szoku. To nie przypadek, że Leszek Pietraszek, szef PGG, mówi o programie dobrowolnych odejść z kopalń, a liderzy związkowi, w reakcji… zachowują spokój. Nikt o wypowiedzeniu umowy społecznej nawet nie piśnie. Niektórzy stawiają sprawę jeszcze jaśniej.
– Pięć lat temu PGG wydobywała około 30 mln t węgla. Obecnie przy niewiele mniejszym zatrudnieniu wydobycia jest niemal dwa razy mniej. Tak szybkiego tempa zmniejszania wydobycia nie przeżyłaby żadna górnicza firma – mówi bez ogródek Bogusław Ziętek, szef związku zawodowego Sierpień 80. Te wypowiedzi to znak, że nowy KPEiK jest omawiany i z zarządami spółek górniczych i ze związkowcami. Tylko górnicy dołowi dalej się nie orientują, co się dzieje. A chyba powinni się rozglądać za pracą już teraz!
Na zakończenie wpis internauty o nicku „Będzie Cieplej”: Umowa społeczna zawarta z górnikami była oparta o nieprawdziwe przesłanki. Otóż nie mamy łatwo dostępnych złóż jakościowego węgla, że wystarczy podjechać koparką i sukces gotowy. (…) Niby coś tam wiedziano, że polski węgiel jest trudno dostępny, bo śmiertelność w zawodzie górnika była zawsze rekordowa, ale to był argument w tej umowie właśnie: histeryczne wymuszenie na władzy zobowiązań, „bo my giniemy w służbie ojczyzny, poświęcamy się dla was, dla narodu, więc dawajcie ile się da i bez gadania”. Nikt wtedy nie śmiał nawet głośno zapytać, czy to się opłaca. Rząd miał tak kombinować i dotować, żeby się opłacało. Ale że weszliśmy do Unii, to pomoc publiczna dla nierentownych firm stała się o wiele bardziej problematyczna.